sobota, 2 kwietnia 2011

Post o słodko gorzkim życiu na kartonach

Pyszności...Lubię czasem coś upiec, ale nie mam do tego serca, nie mam serca do mojej kuchenki, straciłam serce do naszego mieszkania. Całą swoją uwagę skupiam na nowym domu, którego jeszcze nie ma, a w starym nie potrafię się odnaleźć. To chyba nie jest dobre, bo to będzie trwało jeszcze wiele miesięcy. Niedługo czeka mnie pakowanie, coś czego chyba nikt nie lubi. Potem przez parę miesięcy będziemy "bezdomni" . Mam tylko nadzieję, że w tym roku rozpoczniemy budowę... No dobrze to miał być post o babeczkach, które uwielbiam, najbardziej kocham mufinki, ale nie mam odpowiedniej blachy więc radzę sobie nieco inaczej. Babeczki malinowe okazały się totalną klapą, czekoladowe na szczęście wyrosły...i nie opadły :) Jest dobrze. Teraz czekam na męża...bo byliśmy świadkami stłuczki na parkingu, po 20 minutach okazało się, że była to kradzież + stłuczka...auto wróciło do właściciela, złodziej zwiał. W sumie historia zakończyła się pozytywnie :)


Brak komentarzy: