piątek, 16 grudnia 2011

Czas się zatrzymał

Czas stanął w miejscu, a zapowiadał się wspaniały tydzień... W poniedziałek rozpoczyna się montaż kuchni, zjadą też meble, energia mnie roznosi/ła. Wczoraj Amelka się rozchorowała, bidulka ma gorączkę i coś jeszcze :( nie wiem dlaczego i jak długo to potrwa. Okropnie znoszę chorobę mojego dziecka, bo ona generalnie nie choruje. Tyle rzeczy chciałam zrobić, wysłać kartki, udekorować pokój, dorobić pierniczków bo prawie wszystkie już są zjedzone, o przygotowaniu prezentów nie wspomnę, a to wszystko zeszło na dalszy plan. Nie dlatego, że moje słoneczko aż tak cierpi, nie wręcz przeciwnie humor ma wspaniały, to ja cierpię. Każdy gorszy dzień Amelki rozstraja mnie kompletnie, wówczas najchętniej ściskałabym ją i całowała non stop oby tylko udało się scałować chorobę. Teraz siedzę, piję kawę i czekam aż się obudzi. Gdy jest chora każda chwila bez niej jest dla mnie udręką, gdy śpi, ja nie wypoczywam tylko czekam niecierpliwie aż zawoła mama, a ja polecę sprawdzić czy już jest zdrowa. Czy każda matka tak ma?