poniedziałek, 30 maja 2011

Skoro nie ma kropek to będą paski

Wybrałam się dziś na zakupy z myślą o mojej córeczce, w planach była kurtka na chłodniejsze wieczory (bo przecież trzeba wykorzystać kupon na 30% zniżki)....gdyby nie kupon pewnie nie brałabym pod uwagę zakupu kurtki ;) No ale tak to już ze mną jest, jest okazja, jest pokusa. Skusiłam się na dwie kurteczki, ale i na moje ulubione (i modne w tym sezonie) czerwienie i granaty. Mała księżniczka nie musi chodzić stale w różu, zwłaszcza że w czerwieni jej uroczo, dlatego sukienka letnie w biało czerwone paseczki od razu rzuciła mi się w oczy, a do tego jak na dużą panienkę przystało....modna granatowa torebka (mamusia baaardzo zazdrości). Amelka jeszcze nie gustuje w torebkach (ale po mamusi zacznie), tylko że podjadanie chrupek podczas spaceru, wiąże się z przystankami co 1 min (w przypadku tych długich) więc mądra mama zapakuje
chrupki do nowej torebusi :) 




Nie mogłam się oprzeć tym serwetkom!

piątek, 27 maja 2011

Początek czegoś nowego i przystojna trzydziestka

Zakończyliśmy pewien etap naszego życia. Kartony rozpakowane, większa ich część czeka w piwnicy na nowy dom. Czeka nas jeszcze wiele pracy, decyzji, niespodzianek. Samo czekanie na pozwolenie na budowę jest stresujące, chociaż chyba nie tak bardzo jak wybór ekipy budowlanej i rozwiązań technicznych. Podział jest jasny, mąż zatrudnia ekipę, wybiera materiały budowlane i wszelkiego rodzaju urządzenia np.piec, a ja dbam (zadbam) o stronę wizualną, czyli to co kocham najbardziej. Na Waszych blogach co chwilę znajduję coś co mnie inspiruje a czasem przyprawia o zawrót głowy (bo ja też to chcę!). Cieszę się, że są osoby takie jak Wy, które dzielą się swoimi doświadczeniami, oraz pomysłami na ciekawe wnętrze. Wczoraj odkryłam Pinterest i jestem zachwycona ilością zdjęć, chociaż nadal nie bardzo wiem jak to wszystko działa, ale to nic, popatrzeć można :) Nadal nie mam czasu na tworzenie, co okropnie mnie dołuje i sprawia, że mam coraz więcej wątpliwości, czy w ogóle warto nadal brnąć w to hobby :( Cały czas mam cichą nadzieję, że przyjdzie na to czas.
Na razie zaczynamy się przyzwyczajać do nowego otoczenia, ogród, brak centralnego miejsca w mieście typu deptak, stary rynek :( , ogólny gwar i hałas (ale taki pozytywny). Amelka świetnie czuje się w nowym domu, jest zakochana w zwierzętach, niedawno dostała od taty wymarzoną ślizgawkę. Pierwszy tydzień nowego życia zakończyliśmy urodzinowym grilem, z okazji trzydziestych urodzin mojego Ł :) Jeszcze nie dotarło do mnie to, że za rok i ja wejdę w ten wiek.. Dlatego na osłodę, kilka zdjęć :)






środa, 11 maja 2011

Z archiwum


Korale autorstwa Llooki

Lawendowe pierścienie do serwetek


Niciarka

Lawendowe zawieszki do szafy

Przesyłka specjalna i candy

Od wczoraj w moim portfelu leżało awizo, dobrze wiedziałam od kogo ta przesyłka. Droga Aniu z całego serduszka dziękuję za wieszaczek, jest bajeczny, o niebo piękniejszy niż na zdjęciach! Tak jak obiecałam prześlę zdjęcia, kiedy już znajdę na niego miejsce. Strasznie mi smutno, że potrwa to minimum rok...ale może uda mi się wymyślić coś tymczasowego.A Wam na razie nie zdradzę jak to cudo wygląda ;) ...no dobrze uchylę rąbka tajemnicy. Ania ma ogromny dar do ubierania swoich dzieł w opakowania z duszą, już samo rozpakowywanie sprawia ogromną radość.
Razem z Anią, zaszalałyśmy i zamówiłyśmy sobie stojak na mufinki (oczywiście każda dla siebie). Marzyłam o tym wynalazku od dawna, podziwiałam go wiele razy w pismach wnętrzarskich i na blogach kulinarnych. Teraz mam swój własny, osobisty stojak, teraz pozostało mi nauczyć się piec mufinki :) Czy ktoś ma sprawdzony przepis?

No a że zeszłam na temat słodkości, to na blogu Czekoczyny o tu można załapać się na super potrójne candy :)

To by było tyle na dzisiaj. Niestety nadal nie mam nic czym mogłabym się pochwalić, wszystkie narzędzia i materiały są w nowym lokum, a ja nadal w starym :( W sobotę przeprowadzka! Dam sobie tydzień...no maks dwa na ochłonięcie i zabiorę się do roboty :)

poniedziałek, 9 maja 2011

Kartony, kartoniska,kartoniki i Wejrowłe

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę się przeprowadzać przez 2-3 tyg stuknęła bym się/ go w łepetynę. No ale rzeczywiście tak to właśnie wygląda. Wszystkie kartony są już w nowym tymczasowym domu, a kilka z nich nawet już rozpakowałam i ułożyłam na półeczkach ( z resztą na półkach które pamiętają początki znajomości z moim Ł ) Oczywiście zaczęłam od pudła z napisem SCRAP :) Nie mogłam pozwolić by moje cudowności kisiły się w 4 ścianach ;)
Mam wiele obaw, w końcu dotychczas mieszkałam w 4 ścianach i moja córeczka też nimi była otoczona, co gwarantowało na bezpieczeństwo (czasem pozorne). Teraz oprócz 4 ścian mamy: schody (kręte), remont, budowę, ogród (wszelkiego rodzaju, drzewka, krzaczki mniej lub bardziej kujące), oczko wodne (w którym mój pies uczył się pływać...mniej lub bardziej świadomie), warsztat szanownego Teścia, dużo dużo piachu, dużo dużo aut mniej lub bardziej na chodzie i jeszcze wiele niewiadomych, zagadkowych miejsc i szalonych pomysłów mojej półtorarocznej córeczki (a pomysły miewa). Wiele czasu minie zanim przywyknę, oswoję się z nowym otoczeniem, z nowymi zagrożeniami. No ale takie życie, za jakiś czas okaże się, że niepotrzebnie się martwiłam, że dziecko nie będzie uczyło się pływać w oczku wodnym, że nie będzie jeść i wpadać na każdy krzaczek w zasięgu pulchnej łapki, a piasek wcale nie będzie ulubionym daniem (oby). Z drugiej strony, ta nowość mnie intryguje i nie mogę się jej doczekać, tak bardzo że zapomniałam zrobić zdjęcia stertom kartonów i worków. Na dniach ostatni etap przeprowadzki, czyli noszenie mebli, więc jest szansa, że coś tam pstryknę :)
A tak abstrahując od kartonów, czy wiecie, że moja wymarzona, ukochana kanapa będzie transportowana na 1 piętro, do pokoju, przez okno przy pomocy sztaplarki? Bardzo bym chciała uchwycić ten moment....ale nie wiem czy moje ciśnienie pozostanie na właściwym poziomie.
Przeprowadzka przeprowadzką a wypadałoby wspomnieć o tym co zostawiam. O poczuciu bezpieczeństwa już mówiłam, własności ....chyba jeszcze nie. A więc przez pewną chwilę, będziemy mieszkać z rodzicami męża, nic więcej pisać nie trzeba :) Nie będzie tak źle :) Szanowni Teściowie przygotowali dla nas, aż dwa pokoje (nie wiem czy wiecie ale moja, nasza córeczka od 6 miesiąca życia śpi sama w pokoiku, nie chcielibyśmy aby to się zmieniło). Zostawiam też deptak w Wejherowie...dlaczego akurat deptak? Od 11 roku życia (dokładnie do 11 urodzin) wychowywałam się w Chylonii, na blokowisku. Następnie przeprowadziliśmy się do Sopotu (szczyt marzeń, las, Opera Leśna, Monciak) Co to było za życie!!! Teraz gdy ktoś, gdzieś pisze, mówi o lansie na Monciaku to ja uśmiecham się, bo tak właśnie było (może jest). Po szkole, po odrobieniu lekcji, wieczorkiem chodziłyśmy z koleżankami na tę sławną ulicę w celu popatrzenia na chłopców, a z czasem by popatrzeć na ludzi. Do teraz uwielbiam zapach Monte Casino latem po 22 (wiecie, że ta ulica pachnie specyficznie?) Może ktoś z Was uzna to za zboczenie, ale uwielbiam tę mieszankę perfum z tytoniem i morską bryzą. Dlaczego więc będę tęsknić za deptakiem w Wejherowie? Kilka lat temu, mój obecny mąż, ze swoim najlepszym przyjacielem (pozdrowienia dla przyszłego taty) pokazali mi to małe miasteczko na W :) To co zapamiętałam, to mini deptak, Kebab, duży rynek, stary Hotel z piękną elewacją.  2 lata później zdecydowaliśmy się zamieszkać w Wejherowie. Obecnie niemal każdego dnia dziękuję za to miejsce:) Pierwsze spacerki z córeczką, pierwsze gonitwy za gołębiami... a wiecie, że w Wejherowie jest wspaniały park z mnóstwem alejek i gigantycznym, nowoczesnym placem zabaw? Uwielbiam (jejku znów to powiedziałam) to miejsce bo dzieci nie muszą biegać po piasku, lub ob..ej trawie, ale po jakiejś dziwnej macie (marzy mi się taka, na mini placu zabaw córeczki, w ogródku, wystarczy potraktować szlauchem i już jest czysto). Kochany mężu jeśli to czytasz, to dolicz sobie tę matę do wydatków ;)
Pare tygodni temu udałam się na spacer po moim ukochanym Wejherowie, chciałam je uwiecznić kliszy po raz ostatni. Moim zamiarem było pokazanie tych miejsc na które zwykli śmiertelnicy nawet nie spluną ( a ja głupia się nimi zachwycam). Niestety ja i mój aparat nie pokochaliśmy się zbytnio i za każdym razem uczymy się siebie nawzajem :) więc z 12 zdjęć wyszło ...max 5 z czego żadne nie jest idealne. Artysta ma swoją wizję, która wizją zostaje.
Drzwi- mój mąż został niedawno poproszony o zrobienie zdjęć drzwiom (nie, to nie żart, ale zamysł artysty), a w związku z tym, że moja Holga (aparat) jest dość specyficznym narzędziem, nadaje się do zwykłych rzeczy, bo niezwykłe rzeczy z niej wychodzą, to postanowiłam właśnie owe drzwi uwiecznić. Niestety musi zdarzyć się cud aby coś wyszło, ale jak już wyjdzie to jest to dla mnie pełnia szczęścia. Tak też było w przypadku tych drzwi południe, okrutne słońce (klisza tego nie lubi) , te miały być trzecie w kolekcji ... a jako jedyne "wyszły" . W Wejherowie jest wiele niesamowitych kamieniczek, z makabrycznie zniszczonymi drzwiami, które mają swój urok.  Będę za nimi tęsknić.

Zaułki, podwórka, uliczki- na tym zdjęciu wcale nie chciałam pokazać okna...ale chyba tak wyszło. Mam jeszcze wiele oporów, obaw przed pokazywaniem tego co nas otacza. Powiem w skrócie ...szare podwórka z suszącym się na sznurkach kolorowym praniem. Czerwone stringi powiewające w małym okienku na 3 piętrze zniszczonej kamienicy.  Dlaczego za tym będę tęsknić? Bo tego nie widać na co dzień, bo taka jest specyfika takich miasteczek.

Byłam przeszczęśliwa gdy okazało się, że to zdjęcie (jako tako) wyszło. Kawałek za Wejherowskim deptakiem, za kościołem na głównym rondzie, jest rynek. Składa się on z hali targowej, kilku drewnianych boksów i właśnie czegoś takiego. Gdy spacerując z córeczką w poszukiwaniu rękawiczek i herbatki ziołowej, natknęłam się na tę ścianę , nie mogłam ruszyć się z miejsca. Próbowałam przypomnieć sobie wszystko czego uczył mnie mąż, światło, cień, słońce, przesłona, czas, głębia...z nauki zostało tyle, że tylko to 1 zdjęcie byłam w stanie zrobić, a pomysłów miałam tysiąc. Zanim pożegnam się na dobre z tym cudownym miasteczkiem, wrócę tam...
Zapraszam Was do Wejherowa, z pewnością nie jest tu tak pięknie jak w Krakowie czy na Kazimierzu (nawet Sopot nie umywa się tych dwóch miejsc), ale ten kto szuka, znajdzie tu tajemnicze kąty, bajeczne podwórka. Będę za tym wszystkim tęsknić.

poniedziałek, 2 maja 2011

Święta to niebieskie kwiaty na białej porcelanie


Z czym kojarzą się Wam Święta? Czy jest coś co sprawia, że zasiadając z rodziną do stołu, myślicie "tęskniłam za tym, czekałam cały rok" ? Ja znalazłam to coś, bez względu na to z jakiej okazji się spotykamy (aczkolwiek w Wielkanoc odczuwam to najsilniej) z uśmiechem na twarzy i niesamowitym spokojem w sercu patrzę na stół przygotowany przez moją mamę (z ogromną pomocą siostry i taty). To coś co tak szczególnie kocham właśnie w ten dzień, to biała zastawa w polne kwiaty, towarzyszy ona wyłącznie szczególnym okazjom. Jeśli pojawia się na stole, to znaczy, że ten dzień jest ważny. Niebieskie szklanki po mojej babci,sok smakuje w nich wyjątkowo, zawsze drżę by się żadna nie stłukła. Ach no i kanapeczki święconeczki ;) dla każdego, nawet dla naszych ukochanych psiaków, uwielbiam ten zwyczaj.

Duże zdjęcie, aby obejrzeć w całości kliknij :)

Duże zdjęcie, aby obejrzeć w całości kliknij :)

Duże zdjęcie, aby obejrzeć w całości kliknij :)

W tym roku odnowiliśmy także stary zwyczaj szukania zajączka w ogrodzie (dawniej tata z siostrą chodził na poszukiwania prezentów za dom do lasu, aktualnie ze względów ...różnych przenieśliśmy się do ogrodu). Amelka ma niespełna 1,5 roku więc szukanie podarunków sprawiało większą frajdę nam rodzicom i dziadkom, Amelka była skupiona na podziwianiu ogrodu.









Kocham każde święta spędzone w domu rodzinnym, nie wyobrażam sobie by mogłoby ich nie być.